Przedszkola, zerówki, podstawówki, gimnazjum – religia w szkole świeckiej jest czymś normalnym, a nawet częstszym niż matematyka, chemia czy biologia. Jak wiadomo modlitwa jest zdecydowanie ważniejsza niż jakieś tam lekcje. Wiara pomaga przecież we wszystkim. W sumie Bóg ma dla każdego jakiś plan…po co w ogóle lekcje?
Od 2014 roku religia nie jest przedmiotem obowiązkowym, a rodzice MUSZĄ wyrażać zgodę, by dzieci w niej uczestniczyły. Inaczej placówka działa niezgodnie z obowiązującym prawem. Początek roku, deklaracji brak, a kler już panoszy się po szkołach, wciskając dzieciom aniołki, zakazy, nakazy i modlitwy zamiast wierszyków.
Najbardziej rozbawiło mnie (i osoby wierzące również) wyświęcanie plecaków, piórników i ołówków. Czy jeśli długopis się skończy nastąpi kolejna edycja święceń? Ale skoro w Polsce wyświęca się superkmarkety…chyba nic mnie już nie zdziwi.
Przedszkola nieprzestrzegają prawa. Dzisiaj przypadkiem dowiedziałam się o „próbnej lekcji religii”. Próbnej? Co to znaczy? „Zobaczymy czy dzieci dadzą się namówić?” Placówki nie szanują rodziców, decydując za nich co będzie dla dziecka lepsze. Czy próbna lekcja angielskiego też będzie? Jestem za!
Pomijam, że rodzice już donoszą, iż od księdza na apelu winiaczem trąciło. Służba nie drużba, pić mszalne trzeba.
Podpisywaliście deklaracje? A może Wasze pociechy chodzą na etykę?