LYSAMOWI.PL

NIE OKRADAJ DZIECKA SWEGO – I KOMUNIA ŚWIĘTA.

 

„Nie okradaj dziecka swego”

powinno być komunijnym przykazaniem dla rodziców. I Komunia Święta to wspaniały czas dla wierzącej rodziny, wprowadzenie w świat który jest nieco magiczny (ja tak to określam). Dziecko poznaje nie tylko modlitwy, postać Jezusa, ale i mnóstwo ciekawych historii. Snuje o niebie, zaczyna świadomie unikać piekielnych grzeszków, może też chodzić do spowiedzi. W tym wszystkim jest jednak pewien grzeszek, który nazywa się PREZENT. Bywa, że popycha rodzica do zachowań co najmniej dziwnych…

Nie będę rozprawiać w tym poście o komunijnych prezentach (o tym będzie w innym :P). Skupię się na kopertach, które dostaje kilkulatek. Nie interesuje mnie dlaczego dostał pieniądze, a nie medalik – prezent jest prezentem, zaskoczeniem czymś od kogoś, dla kogoś. Sama na I Komunię Świętą nikomu nie podaruję Biblii, Maryjki, Jezusa czy innego religijnego prezentu. Wydawałoby mi się to nieszczere, gdyż wierząca nie jestem. Wolałabym coś z serii „wsparcie pasji” lub właśnie pieniędzy. I tu pojawia się masa…krzykaczy…

Po co dziecku pieniądze? Dziecko nie będzie umiało wydać! Dziecko jest za głupie na 1000 złotych.
Wychowując dziecko w przeświadczeniu, że jest głupie…na pewno mądre nie będzie. Serio… Czy 1000 złotych to dużo? Zależy czym dziecko się interesuje, jakie ma marzenia. Czy na nie uzbiera, czy będzie potrzebował jeszcze kilku takich kwot.

Ja rozumiem, że większość dorosłych zainteresowań zwyczajnie nie ma, a siedzenie i plotkowanie na Fejsie to często jedyna rozrywka. W dzisiejszych czasach, kiedy w szkole roi się od zajęć tematycznych, rosną kółka zainteresowań, dziecko pasje ma! A ja wiadomo, często jakakolwiek pasja do tanich „rzeczy” nie należy. Co zatem może kupić kilkulatek za tysiaka?

Dobrego kompa nie kupi. Przykro mi.
Instrumentu (dobrego) nie kupi.
Dobrego roweru też nie kupi.
Aparatu foto służącego na kolejnych kilka lat, też nie.

Dziecko za tysiaka może wyjechać na fajną wycieczkę, kupić buty do tańca czy piłki nożnej, zainwestuje w nową piłkę.

Ale po co mu… Rodzic bardo często używa „po co” by wytłumaczyć odmówienie dziecku jego marzeń. Bo przecież nie będzie korzystać, wyrośnie, zarośnie kurzem – nie ważne! Te pieniądze są dla dziecka, nie rodzica. Odmawianie dziecku marzeń, odmawianie kupna czegoś o czym marzy skoro na to pieniądze ma jest czymś okrutnym. To jakby mąż zainkasował Twój pieniądz twierdząc, że bez pudru czy nowych butów wyglądasz okej, śmigaj sobie w starych, a za pieniążki kupimy coś innego. Poczekamy sto lat, może coś będzie trzeba kupić.

Okradanie dziecka… Częsta zagrywka budząca w sumie moje obrzydzenie. Dziecko uczy się przykazań, czyta Biblię i już pierwszego dnia Komunii musi zaakceptować fakt, że rodzic go okrada. Rodzic ten jeszcze mocno argumentuje zabranie pieniędzy punktując różne cele: rachunki, remont kuchni, kupno książek dla rodzeństwa, opłacenie czegoś tam. Zatem dziewięciolatek zaczyna dokładać się rodzicom, bo oni są tacy nieporadni.

W trudnej sytuacji można od dziecka pieniądze POŻYCZYĆ. Pożycza się za dziecka zgodą, nie bez pytania „wezmę i potem, kiedyś tam oddam”.

„A dlaczego nie na rachunki, przecież on też tu mieszka.”

Na litość boską… Gdyby nie było Komunii to co? Komornik i życie na ulicy??? Czy dziecko ma wpływ na niewydolnego rodzica? Prosiło się na świat? Czy goście dziecka mają płacić za nieporadność rodziców? Chyba jednak nie… Okrutne, ale prawdziwe. Skoro nie masz na rachunki, skąd to przyjęcie? Zastaw się, a postaw?

Na kuchnię, lodówkę zarób, nie ucz kradzieży w tym pięknym dniu, zaraz po spowiedzi. Ty, jako rodzic możesz być bankiem i doradcą – wypłacać, omawiać, pokazywać alternatywy, ale nie wolno Ci zabierać cudzych pieniędzy (cudzych, bo są one dziecka, nie Twoje). Za x lat powiesz „dlaczego Kamilek bierze mi z portfela?” Bo potrzebował. Ty potrzebowałaś, też wzięłaś. Dziecko się uczy dość szybko.

Dlatego mam wątpliwości jeśli mówimy o prezentach kopertowych. Nigdy nie wiesz co z tym się stanie, bo rodzic zawsze wie lepiej czym dziecko się bawić chce i o czym marzy. Przecież na pewno chciałby synuś jeść w kuchni skandynawskiej, nie po babci…
Nie okradaj dziecka swego. Ucz go szacunku, żyj zgodnie z tym na co się w tym dniu zobligowałeś rodzicu – chociażby na przestrzeganie dekalogu…

ŁYSA

Łysa - dlaczego tak? Bo szkolnie, bez maski, lansu, sztucznych tworów. To moja ksywa ze szkoły, kiedy jeszcze świat nie był popsuty dorosłymi.Łysa ma siłę, jest kreatywna, wierzy w ludzi, szydełkuje i beztrosko buja się na trzepaku. Nosi w chuście dzieci swoje i napotkane, pożera parówki i nie boi się wyzwań.

More Posts - Website - Twitter - Facebook - Pinterest

(Visited 388 times, 1 visits today)

O MNIE


Łysa - dlaczego tak? Bo szkolnie, bez maski, lansu, sztucznych tworów. To moja ksywa ze szkoły, kiedy jeszcze świat nie był popsuty dorosłymi.

Łysa ma siłę, jest kreatywna, wierzy w ludzi, szydełkuje i beztrosko buja się na trzepaku. Nosi w chuście dzieci swoje i napotkane, pożera parówki i nie boi się wyzwań.

error: Treść zabezpieczona!