LYSAMOWI.PL

KLAPS WYCHOWAWCZY, A BICIE – PRZESADYZM XXI WIEKU.

Przypominam sobie metody wychowawcze z czasów minionych. Dzieci wiedziały gdzie jest ich miejsce, rodzice mogli w spokoju odpoczywać po pracy i nikt się nie burzył, że machnięcie ręką w kierunku dziecięcych pośladków to coś złego. To było wręcz konieczne do utrzymania dyscypliny, rodzicielskiego stanowiska.

Klaps działa. Jako dziecko notorycznie dostawałam klapsy, potem był pas, a w okresie dojrzewania byłam popychana i bita pięściami. W końcu ewolucja metod musi być. Byłam posłuszna, cicha, spokojna. W końcu przestałam się odzywać, informować o czymkolwiek – był zatem spokój. Żadne moje problemy nie zakłócały sielanki…do czasu.

Klaps bolał, straszył na początku. Podobnie było z pasem. Majtki w dół, wybieranie paska i odliczanie. Odliczanie klapsów w tyłek, ale z tego szybko zrezygnowano – rodzica nie może boleć przecież ręka od mojej kary. Pas był wygodniejszy. Przestało boleć po którymś razie. Lekko szczypało, piekło, potem był siniak. Jakiś, może kilka, może i na plecach. Boleć przestało. Krępowało mnie tylko ściąganie gaci do kolan przy facecie w którym chciałam widzieć obrońcę moich wszelkich kobieco-dziecięcych spraw. Psychicznie bolało.

Więc kładłam się na wersalce, darłam bachorzy pysk że nie chce, ale im więcej darłam tym pasów było więcej – drzeć się przestałam. Zaciskałam zęby i czekałam na koniec. Podciągałam gacie ze spodniami i zgodnie z rozkazem szłam do pokoju. W ciszy? Zamykałam drzwi, napieprzałam poduszkami w ścianę, modliłam się do zmarłego Dziadka, żaliłam się anonimowym internautom, którzy mieli podobnie. Mieliśmy czat, pisaliśmy codziennie – każdy za coś obrywał.

Kiedy klapsy w parze z pasem przestały działać? W gimnazjum. Spotkałam starszych kolegów, koleżanki, które kazały mi mieć to w dupie, wyjść z domu, proponowały nawet nocleg. Zamiast lekcji przesiadywałam w parku na papierosie, żaląc się i płacząc. Oczywiście za żalenie się dostałam wpierdol. Za to, że pani pedagog wezwała do szkoły panią – też. Za to że powiedziałam o biciu – też. Każda próba rozwiązania problemu kończyła się mniejszym lub większym wpierdolem.

Tu się zatrzymam… Rodzicu. Czy chcesz żeby dziecko się Ciebie bało? Moi rodzice do dziś nie wiedzą o tym jak dobierał się do mnie o wiele starszy chłopak (dostałabym w „ryj” za takowy związek), nie wiedzą o tym jakich używek próbowałam, co robiłam kiedy nie było mnie w szkole, z kim się spotykałam. Dla nich była ważna jedynie frekwencja i to, że nie przynoszę obciachu. Wiele razy mogłam do domu nie wrócić. A Ty chcesz uderzyć dziecko za ocenę? Za brak pracy domowej? Pyskowanie? Kłamstwo? A jak reagujesz naprawdę? Niezależnie od wszystkiego – i tak dostanie. Przestaniesz wiedzieć cokolwiek, a może obudzisz się za późno…

Często czytam „dostawałam i nic mi się nie stało”. To bardzo smutne, że ofiara bicia tłumaczy agresora. U mnie stało się wiele: ogromny problem z emocjami, wieczne krzyki, bunty, strach przed ludźmi, ucieczki w używki. Nie potrafiłam sobie poradzić ze sobą, z nimi. Na szczęście trafiłam na ludzi, którzy zajęli się mną jak niemowlakiem – tłumaczyli i przytulali na zmianę. Nadal nie mam 100% zaufania do facetów, nadal nie potrafię z rodzicami rozmawiać. Nie potrafię, ale też nie chcę. Nie muszę rozmawiać z kimś, kto wyrządził mi krzywdę, kto się temu przyglądał bez reakcji. Tak niszczy się ludzi – ich osobowość, wiarę w siebie, pasje. Tak niszczy się rodziny – stawiając na posłuch, a nie wsparcie. Tak uczy się przemocy – kiedy słyszysz od rodzeństwa że zasłużyłaś, a bicie to nic złego. Tak zaczyna się nowe życie – możesz to przerwać, urwać kontakt. Rodzic wychowuje, nie bije. Zatem rodzica nie masz – masz oprawcę. Im szybciej to zaakceptujesz, tym życie będzie przyjemniejsze, lżejsze.

Od klapsa daleko do przemocy…prawda? To tylko jedno uderzenie, nie cała seria. Cała będzie jak…i tu zaczyna się spis przewinień wieku nastoletniego. Bijesz adekwatnie do wieku? To co powinnam zrobić, mając na uwadze że ktoś ma 50 lat? Zabić? Skatować? Co zrobisz dziecku mającemu lat 17? Upokorzysz czy będzie klaps?

Klapsy nie dały mi nic. Nie dały szacunku, wychowania, wsparcia. Nie zmotywowały mnie do działania, za to zniechęciły do rodziny, która przyglądała się obojętnie. Nie twierdzę, że nie chciano mnie wychować – bardzo chciano bym była TAKA. Do tego stopnia, że bito mnie kiedy okazywałam się zupełnie inna.

„No, ale przecież masz w kimś wsparcie”. Wielokrotnie dziękuję gdzieś tam „Ojcu”, który moim ojcem nie jest – On po prostu jest. Jest kiedy potrzebuję wsparcia, rozmowy, śmieszków, pocieszenia. Wypełnił dziurę wierconą przez lata. To taka…za późna adopcja…

I nie jestem matką idealną – wielokrotnie mam dość, myślę „a gdybym mu przylała”. Wtedy przypomina mi się jak patrzę na swoich rodziców i nie chcę, by moje dziecko patrzyło tak samo na mnie. Więc tak…w pewnym sensie klapsy, bicie i inne przemocowe środki zmotywowały mnie…do bycia lepszą.

ŁYSA

Łysa - dlaczego tak? Bo szkolnie, bez maski, lansu, sztucznych tworów. To moja ksywa ze szkoły, kiedy jeszcze świat nie był popsuty dorosłymi.Łysa ma siłę, jest kreatywna, wierzy w ludzi, szydełkuje i beztrosko buja się na trzepaku. Nosi w chuście dzieci swoje i napotkane, pożera parówki i nie boi się wyzwań.

More Posts - Website - Twitter - Facebook - Pinterest

(Visited 1 882 times, 1 visits today)

O MNIE


Łysa - dlaczego tak? Bo szkolnie, bez maski, lansu, sztucznych tworów. To moja ksywa ze szkoły, kiedy jeszcze świat nie był popsuty dorosłymi.

Łysa ma siłę, jest kreatywna, wierzy w ludzi, szydełkuje i beztrosko buja się na trzepaku. Nosi w chuście dzieci swoje i napotkane, pożera parówki i nie boi się wyzwań.

error: Treść zabezpieczona!