LYSAMOWI.PL

Całe życie wiem, że go nie ma. Całe życie tłumaczę innym, by zachowali dla siebie modlitwy, prawdy boskie. Mnie to nie interesuje. Dla mnie nie ma i nie będzie. Stos książek historycznych, badań mi całkowicie wystarczy. I nagle podczas spaceru, mijając kościół dziecko…wykonuje znak krzyża, modli się.

Nie wierzę, nie chcę tego widzieć. W domu ten sam stos wykładam młodemu. Przecież nie może wierzyć w takie dyrdymały. Boga nie ma! Nie ma i nie będzie! Pokazuję jacy są Chrześcijanie, przedstawiam obrazy mordów, krzyżowania, księży pedofili. Widzisz? Bóg jest zły! Wiara jest zła! Nie ma Boga i nie będzie. Od dzisiaj masz pluć na krzyż, pokazywać kolegom „kuku-mamuniu” kiedy tylko wspomną o Bogu. Przecież tego nie ma, a nie chcesz wylądować w psychiatryku. Prawda?

Rodzic bez wiary właśnie tak widziany jest w oczach wielu. I niestety…często tak jest. Nie wierzę, ale nie decyduję za innych, również za swoje dziecko. Dla mnie nie ma, dla Ciebie może być. Cała ta szopka ateistyczna zaczyna mnie denerwować. Ateista wypycha dziecko swoim brakiem wiary – jest fajnie. Kiedy Katolik uczy malucha pacierza – indoktrynacja, brak szacunku. Robisz dokładnie to samo…wychowujesz sobie mini ateistę, bo tak Ci wygodnie.

Nie przekażę dziecku jak się modlić. Nie pokażę mu jak wygląda rozmowa z Bogiem. Czytamy książki, spotykamy się z ludźmi różnymi. Wie po co ludzie się modlą (i nie jest to tekst „bo są walnięci), wie że ludzie potrzebują rzeczy różnych. Tak jak niektóre maluchu mają swojego przyjaciela widmo w którego wierzą, karmią go, myją, tak samo inni, dorośli ludzie mają prawo mieć kompana, który poprowadzi ich przez życie. Psychiczne? A kto z nas psychiczny nie jest?

Obrzydzenie dziecku czegoś w co kiedyś może wierzyć nie jest normalne. Ludzie mają różne potrzeby. Ateistę brzydzi różaniec odmawiany w autobusie, dziecko idące na mszę. Mnie nie brzydzi. Na mszy byliśmy kilka razy…było zabawnie i fajnie – trochę polityki ukierunkowanej, rozśpiewane kółko różańcowe, stroje świąteczne. Godzinę spędziliśmy na obserwowaniu, słuchaniu, bo…Alf chciał. Chciał zobaczyć jak jest w środku, o czym tam mówią, co się dzieje.

Nie zabraniaj, a wspieraj. O to chodzi w rodzicielstwie, prawda? Daj dziecku szansę na bycie człowiekiem takim, jakim chce być. Pozwalaj poznawać…

(Visited 129 times, 1 visits today)

O MNIE


Łysa - dlaczego tak? Bo szkolnie, bez maski, lansu, sztucznych tworów. To moja ksywa ze szkoły, kiedy jeszcze świat nie był popsuty dorosłymi.

Łysa ma siłę, jest kreatywna, wierzy w ludzi, szydełkuje i beztrosko buja się na trzepaku. Nosi w chuście dzieci swoje i napotkane, pożera parówki i nie boi się wyzwań.

error: Treść zabezpieczona!