Tekst, który przeczytałam nie powiem gdzie – rozbawił mnie, moich znajomych. Okazuje się bowiem, że dzisiejsi „młodzi dorośli” wymagają od pracodawcy, dziadków, nauczycieli dzieci i pracodawców. Wychodzą sobie na papieroska, nie są zaangażowani, po pracy mają pracę w dupie.
JAKA PŁACA, TAKA PRACA.
Zatrudniasz drogi Januszu kogoś za minimum, a nawet mniej, bo przecież studentowi starczy tyle, a nie więcej. Ludzie starsi w dzisiejszych czasach są bardziej roszczeniowi, niż za czasów mojej Babci. Czują się źle, bo ktoś im każe szanować młodszego szefa. On ma słuchać gówniarza???
Starszyźnie wydaje się, że młody pracownik z werwą może zapierniczać ponad 8 godzin, chociaż w umowie ma jasno i wyraźnie 8. Starszyzna może sobie wypić przed pracą, po lub w trakcie, ale „junior” wyjść na fajkę nie może. Nie powinien wychodzić na siku, bo generuje straty. Serio? Skoro starszyzna jest taka wyćwiczona w boju, niech da przykład i rąbie dniówki po godzin 12, z 4 godzinami za free. Czemu nie?
Oczywiście, każdy młody pracownik, któremu zależy na pracy będzie wykonywał rozkazy wszelkie. Zostawi dziecko u sąsiadki, zamiast się wyspać walnie kolejną kawę.
X lat temu dzisiejsza starszyzna mogła liczyć nawet na mieszkanie pracownicze, komunalne dostawali bez większych problemów, a dzieci? Do babci. Norma, codzienność. Rodzice dawali dzieciom mieszkania zaraz po ich ślubie. Dzisiaj? Noł łej. Można liczyć na zestaw patelni, reszta „to wasza sprawa”. Nagle wiedzą jak być odpowiedzialnymi, chociaż ich dzieci wychowywali inni, a mieszkanko było z ich lekkim wkładem, bądź bez. Ha ha ha. Teraz niech piszą o odpowiedzialności i pracy…
Naprawdę cieszę się, że moi znajomi nie dają się wykorzystywać w pracy. Ci którzy mają w nosie obowiązki wszelkie – robią to na swoją odpowiedzialność. Skutkiem będzie bezrobocie, a może i bezdomność. To było zawsze i pewnie będzie. Ważne, że pracownik nie daje się wyzyskiwać. Że nie stuka 12 godzin zgodnie z przekonaniem, że działa w imię dobra kraju. Komunizm minął.