LYSAMOWI.PL

Niby nic, a jednak coś. Uderzenie, pęknięcie skóry i krew. Dziecinna zabawa, która do teraz trzyma mnie w złości, dezorientacji, braku wsparcia. Zero pozytywnych emocji. Dzieci się przecież bawią, nic się stać nie może…aż w końcu któreś umrze i to od „zwykłej” zabawy.

Plaża, super słońce, stado dzieci. Dzieci wbiegają do wody. Alf na dzień dobry dostaje z wiadra wodą w oczy (kto by tam myślał, że może to być dla kogoś trauma czy dziecko ma problemy z oczami). Reakcji brak. W którymś momencie dzieci zaczynają łapać kamienie. Podchodzę, proszę, krzyczę. Ilekroć Alf odkłada kamień i bawi się wiaderkiem, tyle razy ktoś inny ten kamień bierze i rzuca. Zwyczajnie, do góry, przed siebie. Zabawa. Co da moje zwrócenie uwagi, jeśli ktoś tam swojemu dziecku pozwala. Pozwolenie działa, więc rzucają razem.

Traf chciał, że dziecko dostało w głowę. Mogło dostać w oko, nogę, ktoś mógł oberwać w okulary. Zabawa.

 

NIE CHCIAŁEM

Oczywiście, że nie chciał. To zabawa. Rzucali kamykami zgrają, do góry, na wprost, gdziekolwiek. Pech chciał że oberwał ktoś.

 

STAŁO SIĘ

Nic się nie stało? Stało i mogło się stać gorzej. Informowanie dziecka o tym co się STAŁO jest konieczne. Skoro nic to po co miałby przestać rzucać? Następnym razem wziąłby większy. Rzucasz kamieniem? Rzucacie? Może skończyć się właśnie tak – ktoś może oberwać i pozostaje tylko pytanie…z jaką siłą.

 

NIE TWOJA WINA

Dziecko nie chce uderzyć, a jeśli z premedytacją bije, rzuca w kogoś kamieniami to proszę je odizolować od reszty. Przypadek. Dzieci bawiły się i któreś oberwało. „Na szczęście” skończyło się tak, a nie inaczej. W zabawie dziecko może wpaść pod samochód, wybić zęba piłką, strzelić komuś piachem w oczy – to wszystko może skończyć się pogotowiem.

 

KONSEKWENCJA

„Jeszcze raz rzucisz i idziemy do domu”. Jestem złą matką i zabrałam dziecko z gorącej plaży, zostawiając gości samych. Miał komunikat wcześniej. Rzucił – wróciliśmy. Niezależnie od tego czy zobaczyłabym że rzuca do góry, w bok, postąpiłabym tak samo. Bez konsekwencji? Wracamy to „nic się nie stało”, a przecież…jednak coś się stało.

 

Wróciliśmy do domu. Cała droga w słowach „to moja wina” sprawiła, że padł w autobusie, czerwony, spocony. Przecież nie chciał, bawili, stało się.

 

WSPARCIE

Coś o czym rodzic zapomina. Nie będę stać za dzieckiem kiedy informuję go o możliwych konsekwencjach. Nie będę za nim stać ślepo, wmawiać że nic się nie stało, kiedy inne dziecko płacze. I chociaż uspokaja się po pięciu minutach to jednak stało się. Nie będę na dziecka drzeć mordy „twoja wina”, „marsz do konta”. Przerażony sytuacją potrzebował spokoju by zrozumieć, ogarnąć małym mózgiem całe zdarzenie. Analizowane enty raz, przewidywanie. Przecież jest mu przykro. „Następnym razem będziemy rzucać do wiaderka”.

I tak…daj dziecku wiaderka do rzucania kamyków. Zanim Twoje i cudze dziecko będzie całe we łzach.

 

morze Bałtyckie Gdynia

 

Nad morzem jest fajnie.

Tylko bawmy się ostrożnie…

ŁYSA

Łysa - dlaczego tak? Bo szkolnie, bez maski, lansu, sztucznych tworów. To moja ksywa ze szkoły, kiedy jeszcze świat nie był popsuty dorosłymi.Łysa ma siłę, jest kreatywna, wierzy w ludzi, szydełkuje i beztrosko buja się na trzepaku. Nosi w chuście dzieci swoje i napotkane, pożera parówki i nie boi się wyzwań.

More Posts - Website - Twitter - Facebook - Pinterest

(Visited 469 times, 1 visits today)

O MNIE


Łysa - dlaczego tak? Bo szkolnie, bez maski, lansu, sztucznych tworów. To moja ksywa ze szkoły, kiedy jeszcze świat nie był popsuty dorosłymi.

Łysa ma siłę, jest kreatywna, wierzy w ludzi, szydełkuje i beztrosko buja się na trzepaku. Nosi w chuście dzieci swoje i napotkane, pożera parówki i nie boi się wyzwań.

error: Treść zabezpieczona!