LYSAMOWI.PL

KIEDY OBCINASZ NAUCZYCIELOWI SKRZYDŁA…

Generalnie to ja z nauczycielami już nie dyskutuje, bo mnie to męczy. Męczy mnie ta notoryczna próba pokazania, że są wyżej i wiedzą wszystko lepiej.  I tak nie popełniłam żadnego antystrajkowego wpisu, ma fejsie kilka razy wyraziłam swoje zdanie. Dzisiaj jest ten dzień w którym nie powiem o strajku, ale o tym, o czym słyszę…

To takie tabu jak kiedyś seks czy branie łapówek przez różnych ludzi, albo jeszcze lepiej.

Dostałam wiadomość. Treść wkleje Ci za chwilę. Dlatego nie popieram strajku, bo nie jestem za WSZYSTKIMI nauczycielami, bo już dawno powinno się zmienić to co się dzieje.

Macie, czytajcie…mi zwyczajnie smutno.

 

Siema Łysa. Wiem że nauczyciele niechętnie wypowiadają się w temacie protestu na blogach, ale ja widzę jak piszesz i chciałabym Ci coś przekazać. Nie wiem czy wiesz, ale bycie nauczycielem to dramat. Może się skończyć depresją, ciężkim stanem nerwicowym. Opowiem Ci coś od siebie.

 

Kilka lat temu zaczęłam karierę zawodową. Pamiętam jak przygotowywałam się w domu do pierwszego spotkania z uczniami. Notatki były wszędzie, obrazki wszędzie, a mój mąż męczył drukarkę w pracy. Chciałam żeby to pierwsze spotkanie zapamiętali pozytywnie. Teczka pod pachę i do szkoły. Zaczynałam od drugiej godziny lekcyjnej, ale przyszłam wcześniej. Pokój nauczycielski, mój pewny siebie krok, przywitałam się z innymi paniami. Ciastka z torby położyłam na stoliku, dołożyłam się kawą do szkolnego zapasu i zaczęłam przeglądać notatki. Stres zrobił swoje i chciałam sobie jeszcze raz wszystko ułożyć.

 

Łysa…Ty nie wiesz o czym piszesz mówiąc że uczniowie mają przerąbane. Naprawdę, nie wiesz.

 

Ja weszłam tam pewna siebie, radosna, zmotywowana. Naprawdę! Zaraz starsze koleżanki zaczęły podchodzić, przeglądać wydruki. A po co? A na co? Dzieci i tak będą miały to w dupie. Zniszczą Ci to! Zabiorą! to jest nudne! Basia zrobiła takie trzy lata temu. Ile kartek zmarnowałaś! Ale te kolory to bym inaczej wybrała. Próbowałam przekonać je do swojego punktu widzenia. W końcu świeżo po stażu, studiach, kursach to wiem co młodzież lubi. Gdzie tam! Ja mam słuchać starszych i co to za brak kultury że ja mam swoje, inne zdanie. Tu moja pewność siebie zgasła. Pamiętam jak dziś, że przed samą lekcją zwymiotowałam do toalety ze stresu.

 

Napisałaś w którymś komentarzu, że liczy się wiedza i to ona powinna być sprawdzana. Więc ja, dumny nauczyciel przedmiotu jakim jest matematyka jestem za.

 

Po pierwszym dniu przyszedł drugi. Zrobiłam test żeby wiedzieć na czym w klasie stoimy. Zrobiłam, po lekcji sprawdzałam na przerwie i w czasie okienka. Miejsce? Pokój nauczycielski. Zaczyna się… Co te testy mają na celu, to głupota, oni na bank ściągali. To głupia klasa. A mama Adasia to pracuje tu, a mama Mateusza to to. A w zeszłym roku to Małgosia… A czy jesteś przekonana że nie powinnaś słuchać starszej koleżanki? Dlaczego nie zrobisz tego tak? Co to za nowe metody?

 

Drugi dzień. Mam już dość. Zdecydowanie fajnie pracowało mi się z uczniami. Z nauczycielami? Wcale. Młody nauczyciel ma słuchać i milczeć.

 

Pierwsza wycieczka. Ojej jak mi cudownie że pojechałam. One też by chciały! No pewnie sobie wypoczęłam. A nie za dużo? Może nie powinnam jechać na kolejną? Jak to matematyka przy ognisku? Jakie gry? Nauka to nie zabawa.

 

Jak już doszło do teatrzyków musiałam skorzystać z psychologa. Jasełka. Nikt nie był chętny z młodzieżą pracować. Zgłosiłam się, przejrzałam kilkanaście stron jak to można zrobić. Po pierwszych, bardzo fajnych zresztą próbach “ja to bym zrobiła inaczej, to jest bez sensu, co za głupi pomysł, nie masz co robić z czasem”.

Dziewczynka z mojej klasy przyszła posiniaczona. Widać było że coś się dzieje w domu. “Zostaw to, to sprawa rodziców. My jesteśmy od uczenia. Nie wtrącaj się, jeszcze jej matka przyjdzie po alkoholu”. Zareagowałam, sprawę zgłosiłam. Od tej pory byłam intruzem w miejscu pracy. Zwróciłam uwagę koleżance po fachu, podrzuciłam kilka rozwiązań by nie musiała na uczniów krzyczeć w tak brutalny sposób. Było jeszcze gorzej.

 

Nie tak sobie wyobrażałam pracę nauczyciela. Z uczniami mam kontakt po dzień dzisiejszy. Do szkoły nie wrócę nigdy.”

ŁYSA

Łysa - dlaczego tak? Bo szkolnie, bez maski, lansu, sztucznych tworów. To moja ksywa ze szkoły, kiedy jeszcze świat nie był popsuty dorosłymi.Łysa ma siłę, jest kreatywna, wierzy w ludzi, szydełkuje i beztrosko buja się na trzepaku. Nosi w chuście dzieci swoje i napotkane, pożera parówki i nie boi się wyzwań.

More Posts - Website - Twitter - Facebook - Pinterest

(Visited 396 times, 1 visits today)

O MNIE


Łysa - dlaczego tak? Bo szkolnie, bez maski, lansu, sztucznych tworów. To moja ksywa ze szkoły, kiedy jeszcze świat nie był popsuty dorosłymi.

Łysa ma siłę, jest kreatywna, wierzy w ludzi, szydełkuje i beztrosko buja się na trzepaku. Nosi w chuście dzieci swoje i napotkane, pożera parówki i nie boi się wyzwań.

error: Treść zabezpieczona!