Święta, święta. Ludzie życzą ludziom wesołych, rodzinnych, zdrowych świąt. Rok w rok ta sama śpiewka, która powoduje uśmiech, radość, ale też strach, niepokój i przygnębienie.
Wychodzenie ze swojej strefy komfortu stało się nowomodą. Niezależnie jak się czujesz, wypada wyjść z szafy, pomachać ludziom i powiedzieć “Cześć jestem Asia, mam taki problem, musicie wiedzieć, że go mam”. I tu następuje fala wsparcia i hetu jednocześnie, bo inni gratulują że mam odwagę, a innych to męczy i każą mi do szafy wejść.
Pytanie zasadnicze: CZY JA SIĘ CZUJĘ Z TYM KOMFORTOWO.
Otóż nie. Nie czuje się komfortowo, kiedy ktoś mówi najlepszego, bo w wielu sytuacjach najlepsze to dla mnie przespanie całego świata, izolacja i inne, podobne.
Kiedy ktoś życzy mi radości to momentami zastanawiam się z czego mam się radować. Miłe momenty szybciej lub wolniej zamieniają się w zepsutą szynkę, a moje marzenia już dawno padły,
Zdrowia? Bosze. Najgorzej! Jak słyszę życzenia pro zdrowotne, to przed oczami mam rachunki za terapeutę, recepty, badania i zastanawiam się czy to dobry pomysł.
Życzenia powodują u mnie dyskomfort, podobnie jak prezenty. Nigdy nie umiem dobrze zareagować, zawsze jest mi głupio i w sumie nie mam problemu bo od lat ich nie dostaję. Wcześniej, jako dzieciak musiałam być za prezenty dozgonnie wdzięczna i nawet jeśli dostawałam od tej osoby baty, to powinnam podziękować i zatańczyć w ramach podziękowań.
Święta to dla mnie okropny czas. Z jednej strony zawsze marzyłam o rodzinnej atmosferze, dzieciach ubierających choinkę, wspólnym pieczeniu ciast, tej jazdy kiedy chowasz komuś prezenty i zastanawiasz się co sam dostaniesz. Ubieram z dziećmi choinkę, to wspaniały moment, nawet pozwalam im wieszać bombki gdzie chcą. Nie mam przedświątecznego czasu z rodziną, nie mam prezentów, nie mam wspólnego gotowania, wybierania choinki, kolęd o Jezusku.
Nikt nie ma potrzeby mnie w święta odwiedzać, na prezenty jestem za stara. Jem pierogi w piżamie, patrzę jak dzieci rwą papier, uśmiecham się, jestem szczęśliwa i nieszczęśliwa jednocześnie.
Do tego te życzenia…. Nie można komuś życzyć smacznego ciasta, czy zwyczajnie zapytać jak się ma, pozdrowić bez tych wielkich wyrazów, które wpędzają w stan depresyjny….
Ja wiem, że wielu osobom wyda się to niezrozumiałe, zwłaszcza w kontekście mojego wolontariatu, ale proszę. Uszanujcie moją przestrzeń, moje granice i emocje. Nie składajcie mi życzeń.
Mam nadzieję, że to będzie po prostu dobry czas.