ŁYSA MÓWI…ale dlaczego Łysa skoro z włosami? Szkolne ksywy przywierają do człowieka jak guma do włosów. Jak dziewczynka z wiecznym warkoczem nie lubiłam wołania ŁYSA. I chociaż nikt nigdy nie miał na myśli niczego złego, bolało. Byłoby inaczej gdyby ktoś z dorosłych powiedział mi „nie martw się, to fajnie że masz ksywę, u nas każdy miał”. Od dzisiaj…Łysa mówi.
Łysa była ze mną zawsze, nawet gdy uporczywie i nadgorliwie upominałam wszystkich „mów mi Joanna, a nie Łysa czy Aśka”. Chciałam być poważna, uważałam że Łysa odbiera mi powagę, godność, kobiecość i szacunek. Łysa brzmiało wtedy jak stara karlica która wyszła z pierdla za przemyt Ronsonów czy innego towaru z mety. Dzisiaj…mam to w dupie.
Po latach terapii, tysiącach wspierających fanów, spotkaniach z innymi ludźmi wiem, że niezależnie od tego czy będziesz wołać na mnie Łysa, Stara, Mała, nie zmieni to mojej wartości./dzisiaj Łysa jest miłym wspomnieniem i ciekawą rzeczywistością. Idę przez ulicę i słyszę rozdzierający się głos:
Łysaaaaa to tyyyyyyy!
I już wiem, że to ktoś z czasów szkolnych, wiem że za chwilę powspominamy latające gaśnice, psy które mnie chciały zjeść, wędkowanie na wycieczce.
Szkolna Łysa była jajcarska, nie pouczała, szła do przodu, bawiła się i zawsze wstawała. Od dzisiaj będę do Ciebie mówić właśnie tym głosem – moim głosem. Nie będę wyedukowaną i pouczającą matką, starą jedzą szukającą zwady, jedyne czego szuka to kubek z herbatą i czekoladki.