Widzieliście już norweską kampanię dotycząca przemocy wobec kobiet? Jeśli nie…poświęćcie kilka chwil.
https:/www.youtube.com/watch?v=gOk_qxkBphY
Drogi mężu, bracie, kolego, sąsiedzie, nieznajomy…jak zwracasz się do kobiet w swoim otoczeniu? Kobiet małych i dużych – tych które mają lat 60 i tych, których życie jeszcze nie ma na liczniku 5?
Idąc przez ulicę widzę wiele, ale to czego nie widzę to sceny, które odgrywasz w domu. W miejscu, które powinno być ciepłe, rodzinne… Nazywasz partnerkę kretynką, codziennie powtarzasz jej że nie kochasz i że ma szczęście…że dajesz jej na kajzerkę. Często rzucasz jej gary pod nos – to przecież jej obowiązek. Tylko co kilka minut wyrwie ci się jakaś kurwa, bo za wolno…bo nie tak jak chciałeś.
Córka? Kochasz ją? Twoje oczko w głowie przy sąsiadach, dalszej rodzinie. Wtedy czule przytulasz, uśmiechasz się. Kiedy poznaje chłopaka, zrywa z nim, za x tygodni poznaje kolejnego…nazywasz dziwką, pizdą, szmatą. Przecież ty 20 lat męczysz się z tą okropną żoną, która nadaje się tylko do garów.
Ale kochany tato, urodzę się jako dziewczynka. Proszę Cię zrób wszystko co w Twojej mocy, żeby to nie stało się dla mnie największym zagrożeniem.
Twoja mama? Odwiedzasz ją tylko wtedy, kiedy zadzwoni do ciebie by porozmawiać o synu, który zaczyna być tobą – chce to zatrzymać. Widzi, że nastolatek traktuje ją przedmiotowo, zaczyna wyzywać. A ty? Idziesz, zjesz dobre ciasto, wyjdziesz. Chwilę później zaczniesz przeginać…mama znowu spróbuję cię złapać. Każesz jej się odpierdolić.
Jeszcze kilka chwil później uchylisz szybę w aucie i cmokniesz na jakąś małolatę. Przecież żona ci tego nie da, a ta…musi poczuć czym jest życie – nie jest kolorowe, a seks to nie love story.
I w całym tym bajzlu siedzi ona – twoja córka. Patrząca na to jak traktujesz inne. Za chwilę będą Święta, a ty po raz setny założysz maskę troskliwego, rodzinnego…
Kiedyś spotkasz na swojej drodze innego mężczyznę – prawdziwego, dobrego, takiego na którym można polegać. Poczujesz frustrację – postanowisz zmianę, uciekniesz lub zaczniesz pić zrzucając winę po raz kolejny na bliskich…