LYSAMOWI.PL

SZKOŁA MUZYCZNA DLA DZIECKA – WARTO CZY NIE?

Dziecko idzie do szkoły, Ty jako rodzic stajesz przed wyborem placówki i przychodzi pani ze szkoły muzycznej, widzisz ulotkę. Co teraz? Zdecydować się, a może nie? Dzisiaj pogadamy o tym czy warto i dlaczego…

br-lazy"

Szkoła muzyczna to nie obowiązek.

Wielu rodziców posyła dzieci do takiej szkoły, bo Kasia czy Basia poszła, bo dużo dzieci z przedszkola się zapisało. Musisz wiedzieć, że wykształcenie muzyczne nie jest czymś obowiązkowym. W szkole, a dokładnie w 4 klasie muzyka jest i z pewnością podstawy każde dziecko ogarnie.

 

Szkoła muzyczna to dodatkowe obowiązki.

Szkoła jak szkoła. Wymaga przygotowania, czasu i pracy. To nie jest tak, że puszczasz dziecko do szkoły artystycznej, a tam maluch gra, śpiewa i cieszy się że może. Ogrom pracy, mnóstwo wiedzy i ćwiczeń. Zanim zadecydujesz za dziecko, pomyśl czy naprawdę dwie szkoły jednocześnie to dobra opcja dla Twojego dziecka. To szkoła razy dwa. Nauka, nauka i jeszcze raz nauka.

 

Jaki instrument wybrać?

I tu…niestety obserwuję naginanie możliwości dziecka pod kątem ambicji rodzica. Nauczyciele w szkole muzycznej doradzą instrument. Po przesłuchaniu dowiesz się jaki dziecko ma słuch, jaki instrument proponują, ale finalnie to decyzja dziecka, a raczej Twoja. Pamiętam swoje przesłuchanie. Zawsze chciałam iść na fortepian, pani skomentowała dobry słuch i zdecydowano że pójdę na skrzypce. Szczerze? Nie lubiłam ich, rzygałam nimi do dzisiaj. Dzisiaj gram dla siebie. Wtedy? Bo starzy chcieli. Bo lubili skrzypce, bo ładnie grały, bo tak i już. Daj dziecku wybrać. Instrumentów jest mnóstwo. Można się zastanowić, zapoznać dziecko z tematem.

 

Szkoła muzyczna kosztuje. 

Prywatna czy państwowa, są to koszty. Nuty kosztują i to niemało. Nie ma w bibliotece to płacisz, jakieś 60 pln za książkę z gamami, a to dopiero początek. Książki do nauki kosztują, wypożyczenie instrumentu kosztuje, jego utrzymanie też. Ja miałam wypożyczane skrzypce, często potrzebowały wizyty u lutnika przed graniem, a to…kilka stów (w ramach rozliczenia rodzice nie płacili jakiś tam składek). Pielęgnacja drewna, dobre struny, żeberko, kalafonia i robi się całkiem fajna kwota. Dochodzi jeszcze wypożyczenie sali, jeśli granie pasaży Cię wkurza (mnie jako rodzica by wkurzało :P).

 

Szkoła muzyczna to poważna szkoła.

Zapisując dziecko do muzycznej, krzyczysz BĘDZIE GRAŁ, ALE FAJNIE! Nie tylko grał. To szkoła, nie zajęcia z gitary czy skrzypiec. Szkoła to nie plac zabaw. Owszem, pierwsze trzy lata to nauka nut i rytmów, ale to nadal nauka. Później robi się ciekawiej – dochodzą audycje muzyczne, chór , orkiestra. Nie brakuje też dyktand, sprawdzianów (również słuchowych), egzaminów i wyjazdów. Warto o tym wiedzieć i uświadomić dziecko nim rzucisz, że to tylko granie i śpiewanie.

 

Twoja rola jest bardzo ważna!

Pogodzenie dwóch szkół to ogromne wyzwanie. Twoje wsparcie jest niezwykle ważne dla dziecka, które zdecydowało się na taką edukację. Motywuj, słuchaj, chwal. Pamiętam jak moja matka notorycznie krzyczała że gram za mało, gram źle (nawet jeśli zgodnie z zapisem nutowym). To sprawiło że nie chciałam grać, a skrzypce kojarzyły mi się MUSZĘ.  Pojawiaj się na egzaminach, koncertach, bądź. To okropne i smutne, próbować coś osiągnąć, nie mając rodziców obok. 

 

Wybierz odpowiedniego nauczyciela.

Masz ogromny wpływ na to, kto będzie uczył Twoje dziecko instrumentu. Popytaj, poczytaj, zwłaszcza opinii byłych i obecnych uczniów konkretnego nauczyciela. Ja spotkałam na swojej drodze bardzo różnych nauczycieli instrumentów. Takich, którzy miło i cierpliwie zachęcali mnie do grania, ale i też takich którzy przerzucali na mnie swoje niespełnione ambicje i tłukli smyczkiem po dłoniach.

 

Szkoła muzyczna to nie utopia.

Wydaje Ci się, że Twoje dziecko pozna tam samych kulturalnych, fajnych ludzi, nauczycieli z pasją. Szkoła muzyczna nie chroni przed chamstwem, docinkami, paleniem fajek czy narkotykami. Nas po prostu nikt nie podejrzewa, przecież tu skrzypce, to gdzie tam jakieś papierosy. Tak jak w każdej szkole część uczniów pali w łazienkach i za szkołą. 

 

Jak ja wspominam szkołę muzyczną?

Dobrze i źle. W muzycznej poznałam super ludzi, wspaniałych nauczycieli (chociaż regularnie ze mną walczyli o to żebym chciała bardziej), mogłam podmuchać w instrumenty dęte, dotknąć fortepianu, pośpiewać w chórze, umiem czytać nuty, znam kompozytorów. No i ogarniam kilka instrumentów. Z drugiej strony… ciągle mnie do tego zmuszano, stano nade mną i kazano  ćwiczyć, nie przypominam sobie by kojarzyło mi się to miło. Nie miałam czasu wyjść do znajomych, bo miałam się uczyć i ćwiczyć. Często siedziałam po nocach nad lekcjami, a wiedza nigdy mi się nie przydała. Finalnie…gdyby osoby dorosłe miały inne podejście, pewnie wspominałabym wszystko bardzo miło.

ŁYSA

Łysa - dlaczego tak? Bo szkolnie, bez maski, lansu, sztucznych tworów. To moja ksywa ze szkoły, kiedy jeszcze świat nie był popsuty dorosłymi.Łysa ma siłę, jest kreatywna, wierzy w ludzi, szydełkuje i beztrosko buja się na trzepaku. Nosi w chuście dzieci swoje i napotkane, pożera parówki i nie boi się wyzwań.

More Posts - Website - Twitter - Facebook - Pinterest

(Visited 208 times, 1 visits today)

O MNIE


Łysa - dlaczego tak? Bo szkolnie, bez maski, lansu, sztucznych tworów. To moja ksywa ze szkoły, kiedy jeszcze świat nie był popsuty dorosłymi.

Łysa ma siłę, jest kreatywna, wierzy w ludzi, szydełkuje i beztrosko buja się na trzepaku. Nosi w chuście dzieci swoje i napotkane, pożera parówki i nie boi się wyzwań.

error: Treść zabezpieczona!